W futbolu od paru lat gabinety coraz bardziej lubią się z kamerami. Niepodległą od tej tendencji nie jest Ekstraklasa. Zespoły coraz częściej otwierają dotychczas szczelnie zamknięte pomieszczenia na oczy fanów. Beneficjentami nie są jedynie media klubowe, ale i często zewnętrzni producenci. Klubem z krajowej czołówki, którego wewnętrzne schematy, plany i strategie były dość dobrze chronione jest Lech Poznań. „Kolejorz” zrobił krok, pokazał w jaki sposób pozyskuje zawodników. W Poznaniu chcą być nowocześni, szukać piłkarzy gotowych do dominacji, coraz bardziej lubią się z dziedziną zwaną nauką sportową – tak wynika z dokumentu „Wariant Mistrzowski” wytworzonego dzięki współpracy Ekstraklasy Live Park z Lechem Poznań.
Od zera do mistrzów Polski. „Wariant Mistrzowski” pokazuje proces przemian w Lechu Poznań
Dokument pozwala nam z perspektywy gabinetu śledzić Lecha Poznań z końca fatalnego sezonu 2023/2024 aż do początkowych spotkań obecnej kampanii. Doskonale pokazuje postęp jaki „Kolejorz” dokonał w krótkim czasie. Prezesi, dyrektorzy, szefowie wszelkich działów dostali żółtą kartkę, przewartościowali priorytety, zaczęli prowadzić intensywną walkę o zmianę. Gdy ta została zakończona tytułem mistrza Polski, włodarze „Dumy Wielkopolski” nie spoczęli na laurach. Wydali najwięcej pieniędzy na nowych graczy w historii klubu, przebudowali skład. Oczywiście, poniekąd wynikało to z nieludzkich rozmiarów plagi kontuzji, jednak tak czy siak, skorzystano z przestrzeni powstałej w wyniku delikatnego uchylenia furtki do dalszych sukcesów. Otworzyła się ona po ostatnim gwizdku sędziego zwieńczającego spotkanie 34 kolejki PKO Ekstraklasy między Lechem Poznań a Piastem Gliwice.
Między innymi dlatego właśnie do zespołu przeszli tacy gracze jak Luis Palma, Leo Bengtsson czy Pablo Rodriguez, a „Kolejorz” wciąż liczy się w walce w Lidze Konferencji UEFA.
Nauka, scouting, transferowa filozofia
„Wariant Mistrzowski” odpowiada na wiele pytań, które mogły pojawić się na ustach kibiców Lecha w ostatnich miesiącach. Zarysowuje nam profil zawodnika pożądanego przez klub z Bułgarskiej, pokazuje na czym polega jego współpraca z Uniwersytetem im. Adama Mickiewicza, zagląda do środka spotkań zespołu scoutów. W przyjemny sposób pokazuje funkcjonowanie ważnej gałęzi klubu od środka, przybliża nam postacie pracujące na klub z dala od kamer. Wiemy mniej więcej czym ci ludzie się zajmują, trudno to jednak skonkretyzować, nieco precyzyjniej zwizualizować – dokument nam na to pozwala.
Dzięki Lechowi dokument „Wariant Mistrzowski” mogłem obejrzeć już przed świętami. To pozwoliło mi wyciągnąć wnioski, które są poniżej.
Zachęcam do obejrzenia tego dokumentu, zaciekawi on całą piłkarską Polskę. Dla nas są w nim 2 ważne tematy. Jeden spodoba się kibicom Lecha,…
— Arek Szymanowski🐐 (@szyma1988) December 26, 2025
Z istotnych minusów, w bardzo ograniczonej wersji przedstawione są chybione decyzje scoutingu, pracownicy klubu nie tłumaczą się z gorszych decyzji, pomysłów. W pewnych momentach dokument przemienia się w laurkę dla pracowników „Kolejorza”, jednak mając na uwadze, że „Wariant Mistrzowski” to także dzieło samego klubu raczej musimy się z tym liczyć.
Na marginesie treści merytorycznych, bardzo przyjemnie słucha się muzyki, która od czasu do czasu towarzyszy przebitkom. Pasuje do dokumentu, nie jest kompletnie bezpłciowa, jak czasem w tego rodzaju produkcjach bywa.
Czego dowiedzieliśmy się o samym Lechu Poznań z dokumentu?
„Wariant Mistrzowski” przedstawia rolę nauki sportowej w funkcjonowaniu Lecha Poznań
Współpraca z Uniwersytetem im. Adama Mickiewicza w Poznaniu nie jest czymś oczywistym myśląc o Lechu Poznań. Zaplecze naukowe raczej kojarzymy z centrum rozwojowo-badawczym we Wronkach. Klub także współpracuje z uczelnią. W dokumencie przedstawiono parę spotkań klubowych działaczy z naukowcami.
– Nasza grupa składa się z trzech pracowników naukowych, sześciu doktorantów. Naszym zadaniem jest podanie pewnych rozwiązań Lechowi mówiąc, można wykorzystać te parametry, możemy użyć takiego modelu, takiego algorytmu. – dowiadujemy się z „Wariantu Mistrzowskiego”.
Sam prezes, Piotr Rutkowski uważa, że współpraca z ośrodkami naukowymi to przyszłość. Poczynienie pierwszych kroków w kierunku rozwijania naukowego podejścia do futbolu ma pozwolić oddalić się ligowej konkurencji i dołączyć do europejskich pionierów łączenia, wydawałoby się, tych dwóch z goła odmiennych i odległych gałęzi.
W dokumencie kilka razy przewija się słowo „mierzalność”. Głównie z ust Piotra Rutkowskiego.
– Coraz bardziej będziemy dążyć do tego, by obiektywizować transfery, obiektywizować ocenę danego zawodnika. Uciekać od instynktu, doświadczenia, bardziej skupiać się na tym, co możemy zmierzyć. – deklaruje z dumą prezes klubu.
Klub stara się na poważnie podchodzić do wszelkich parametrów, którymi da się opisać ważne elementy gry danego zawodnika. Wszelkie przeczucia będące częściami składowymi tzw. szóstego zmysłu mają zostać porzucone na rzecz chłodnej, racjonalnej analizy. Wielka piłka weszła w epokę oświecenia, a Lech nie chce być od niej zbyt daleko.
Poszukiwania napastnika
Od czasu półrocznego wypożyczenia Dawida Kownackiego z Fortuny Dussledorf w sezonie 2021/2022, klub miał ewidentne problemy ze sprowadzeniem godnej rywalizacji dla Mikaela Ishaka. Przewijało się dużo nazwisk, żadne choćby w połowie nie stanowiło konkurencji dla legendy „Kolejorza”. „Wariant Mistrzowski” pokazał nam jak żmudne były poszukiwania snajpera.
Problem z napastnikami przewija się na przestrzeni całego dokumentu. Jest to temat zapalny, jeden z dominujących wątków. O jego wadze dla włodarzy klubu, ale i trudnościach w rozwiązaniu doskonale mówi świetnie uchwycony dialog Tomasza Rząsy, dyrektora ds. sportowych Lecha Poznań i prezesa Piotra Rutkowskiego.
– Co z napastnikiem w takim razie? – rozpoczyna dyskusje Rutkowski
– Znalezienie kandydata w zimie, który zastąpi Szymczaka 1:1 w zimie jest bardzo trudne – odpowiada Rząsa
– Mnie to bardzo zastanawia, że znamy każdego napastnika w Europie i nie wiem, coś robimy mimo wszystko źle, że z takiej dużej puli nie jesteśmy w stanie nikogo znaleźć
– Jest to wymagająca pozycja, cały świat szuka napastników
– Na każdą pozycje mamy kandydatów, na tę pozycje jest zawsze najmniej
Enigmatyczne wypożyczenie Mario Gonzaleza
Lech Poznań zimą wypożyczył Mario Gonzaleza. W przekroju całej rundy trudno nazwać go wzmocnieniem, zawodnikiem będącym w stanie zastąpić Mikaela Ishaka. Szwed zasuwa po całym boisku, za wszelką cenę szuka gola, wyróżnia się zaangażowaniem i warsztatem. Hiszpan był postacią zupełnie anonimową. Niemniej, bardzo możliwe, że gdyby nie on, Lech mistrzostwa by nie miał. Strzelił gola na wagę jednego, bardzo cennego oczka z GKS-em Katowice – kluczowego w kontekście walki o tytuł. W ostatnich minutach meczu z Piastem Gliwice, wybił piłkę zmierzającą w światło bramki. Goście dzięki temu nie zdążyli wyrównać. Lech sięgnął po tytuł.
Dzień dobry! ☕️
Mario González został wczoraj drugim najskuteczniejszym ⚽️ Hiszpanem 🇪🇸 w barwach Lecha Poznań 🙃
1⃣7⃣ – Dani Ramírez
1⃣ – Mario González 🆕
0⃣ – Dioni
0⃣ – Sisi#GKSLPO pic.twitter.com/nMH5GyZITQ— wikilech.pl – Encyklopedia Lecha Poznań (@wikilech_pl) May 19, 2025
Oczywiście, są to zbiegi okoliczności. W dwunastu spotkaniach tej kampanii La Ligi 2 Gonzalez ledwie dwa razy wpisywał się na listę strzelców. Jak na napastnika, liczby dość liche. Dwa magiczne dotknięcia piłki przypieczętowały trudną pracę jaką włożyli gracze „Kolejorza” w poprzednim sezonie – w samym procesie jego udział był raczej niewielki.
Można ubolewać, że wątek Hiszpana w dokumencie trwał bardzo krótko. Nie pokazano procesu decyzyjnego jaki stał za jego zakupem, nikt nie powiedział jakie były za i przeciw, tak jak w przypadku chociażby Gisliego Thordarsona, Pablo Rodrigueza czy Luisa Palmy. Decyzje, takie jak ta negatywnie wpływają na postrzeganie pionu scoutingowego klubu i stoją w sprzeczności z obrazem przedstawionym w dokumencie.
Yannick Agnero jest lepszy, ale wciąż nie wart swojej ceny
Póki co najwiarygodniej nie wygląda także decyzja o sprowadzeniu Yannicka Agnero. Przez pierwsze miesiące, gdy wchodził na boisko notował dużo strat, podejmował złe decyzje, przegrywał pojedynki. Niemal za każdym razem, gdy dostawał piłkę, akcja ofensywna kończyła się stratą albo mocno traciła na tempie, a w efekcie niebezpieczeństwo pod bramką rywala drastycznie spadało. Iworyjczyk odblokował się pod koniec rundy. Zaczęło się od bramki z Radomiakiem Radom w Ekstraklasie, później przeciwko Lausanne Sport w Lidze Konferencji, a na koniec z Piastem Gliwice w Pucharze Polski. Żadna z tych sytuacji nie wymagała nie wiadomo jak zaawansowanych sytuacji strzeleckich, niemniej pokazała, że 22-latek jest w stanie dochodzić do groźnych sytuacji i być w nich skutecznym.
Jakby nie patrzeć, jest to postępem i promyczkiem nadziei w kwestii dalszego rozwoju Agnero. Na chwilę obecną nie wygląda on na zawodnika za dwa miliony euro, został on jednak zakupiony w perspektywie długoterminowej. Mówiąc dość brutalnie, granice cierpliwości w czasie nie są zbyt odległe. Agnero ma 22 lata, jest zmiennikiem Mikaela Ishaka. Jako, powiedzmy, 24-latek dobrze byłoby, gdyby notował dużo lepsze liczby i generował większe zagrożenie pod bramką rywala. Czasu nie ma więc zbyt dużo.
Obejrzałem właśnie dokument o skautingu Lecha, uważam za potężny błąd rezygnację z Pululu, który podobno nas zaakceptował, kosztem Ferencvarosu, na rzecz Agnero. To są te detale, przez które większość nie ceni pracy tego działu.
— Pyra (@Pyra_KKS) December 27, 2025
W kontekście wzmocnień ataku Lech rozważał także Andriego Gudjohnesena, syna legendy – Eidura Gudjohnsena. Stwierdzono, że to Islandczyk najbardziej pasuje do profilu napastnika nakreślonego przez scouting „Kolejorza”. Ten jednak wybrał Blackburn Rovers. W Championship spisuje się całkiem nieźle. Rozegrał dotychczas 17 spotkań, w których siedmiokrotnie trafiał do bramki. Jest wychowankiem Realu Madryt.
Przewijało się także nazwisko Afimico Pululu, Imada Rondicia czy Zana Vipotnika.
Przywilej długofalowości
Dokument utwierdza nas w przekonaniu, że Lech Poznań to projekt długofalowy. Poza odpowiednią kulturą pracy, rozwojem jednym ze składników jest cierpliwość. Być może najistotniejszym. Patrząc na najświeższą historię klubu, trudno się nie zgodzić. Taki transfer Luisa Palmy zrobił na nas ogromne wrażenie. Ten szok nie byłby aż tak ogromny, gdyby nie fakt, że „Kolejorz” ściągnął gracza, który od samego początku jest genialny i daje gwarancje, że nawet w gorszych momentach będzie cennym zawodnikiem drużyny. Trzeba przyznać, takie sytuacje w Lechu nie są normą. Na Aliego Gholizadeha trzeba było czekać. I to nie krótko. Filip Jagiełło? Przez pierwsze miesiące na bułgarskiej był nazywany kompletnym flopem, dziś jest pewnym siebie zawodnikiem środka pola, kreatorem, bardzo ważnym zawodnikiem w ofensywnych akcjach. Trzeba było jednak trochę tej cierpliwości. Michał Gurgul nie od razu po wyjściu z akademii błyszczał. Na początku był bardzo nieregularny, popełniał błędy na wagę straty bramki, zresztą podobnie jak jego kolega Wojciech Mońka – dzisiaj obaj panowie są filarami defensywy Lecha.
Z drugiej strony, gdy na dzień dzisiejszy popatrzymy na dorobek punktowy Lecha Poznań, pozycje w tabeli, przypomnimy sobie to wyszarpane zwycięstwo z Gryfem Słupsk w Pucharze Polski czy kompromitującą porażkę z gibraltarskim Lincoln Red Imps, nabierzemy dużego dystansu do obrazu Lecha jako potencjalnego dominatora, klubu z najlepszą strategią, specjalistami, decyzjami i w efekcie przyszłością. Odparcie bolączek rzeczywistości, tego co dzieje się tu i teraz argumentem o długofalowości, skrupulatnej budowie dużego projektu jest bardzo wygodne, jednak nie do końca rezonuje z tym, co widzimy.
Runda jesienna zakończyła się względnym happyendem, bo czteropunktowa strata do lidera z meczem zaległym w zapasie to tyle co nic, miejsce w fazie pucharowej Ligi Konferencji UEFA przecież jest, ścieżka barażowa wygląda naprawdę przyjemnie, z Pucharu Polski odpadło wiele potentatów do trofeum, „Kolejorz” został.
Nie jest wybitnie, nie jest beznadziejnie
Z tyłu głowy jest jednak dużo ale. Jednym z nich, choćby fakt, że Lech, który wydał fortunę na Pablo Rodrigueza i Yannicka Agnero jest sześć oczek w tabeli niżej od beniaminka Ekstraklasy, który w oknie transferowym na wzmocnienia nie przeznaczył ani złotówki, a ich defensywa z dość wiekowym Marcinem Kamińskim i wyciągniętym przed rokiem z Chojniczanki Chojnice Andriasem Edmundssonem naturalizuje zagrożenie ze strony każdej, ligowej ofensywy jak leci. I są liderami.
Oczywiście, perspektywy na przyszłość Lecha Poznań malują się w dużo bardziej kolorowych barwach niż te Wisły Płock. To kwestia finansów, infrastruktury, marki, szeregu innych czynników. Zresztą, podopieczni Nielsa Frederiksena nawet w tym sezonie są w stanie sięgnąć po mistrzowski tytuł. Ograniczyłbym zachwyty nad scoutingiem Lecha Poznań do stwierdzenia, że zrobili solidną, obiecującą robotę. Na peany przyjdzie czas, gdy „Kolejorz” osiągnie powtarzalność w swoich sukcesach.